Strona w trakcie Redesignu.

Autor: 12:00 am DZIAŁ PUBLICYSTYKA, Recenzje

Måns Zelmerlöw – Chameleon (2016), recenzja Łukasza Pytki

Nowy, gorący materiał od Månsa Zelmerlöwa, zwycięzcy 60. konkursu Eurowizji 2015 w Wiedniu. Chameleon- bohater naszych czasów?

Warner Music przedstawił nowy album szwedzkiego wokalisty 2 grudnia. Zapowiedział go imponujący singiel Glorious. Wcześniej znaliśmy już dwa inne utwory z płyty- Hanging on to Nothing, wielki hit w ojczyźnie Månsa oraz Fire in the Rain– absolutny fenomen tego roku, który długo rządził na listach przebojów w Polsce i w całej Europie po jego występie jako gospodarz na tegorocznej Eurowizji w Sztokholmie.

Jak głosi tytuł wydawnictwa- Chameleon– album nie jest jednolity stylistycznie. Myślę, że właśnie to czyni go tak dobrym pod względem produkcyjnym. Ten niezawodny efekt osiągnął Fredrik Sonefors, który wcześniej współpracował już z eurowizyjną gwiazdą przy produkcji jego przebojowego albumu- Perfectly Damaged. Każda kompozycja na albumie jest inna, a utwory nie zlewają się sobą. Zasługą tego jest różnorodność gatunkowa poszczególnych nagrań. Choć ogólny kształt albumu utrzymuje się na linii popu, to słychać istotne wpływy rocka (tu na pierwszy plan wysuwa się Beutiful Lie, jedna z moich ulubionych ballad na płycie) czy nawet rnb- mam na myśli świetnie scalony duet Szweda z Nibihą (Dunką zachodnio-afrykańskiego pochodzenia). Round Round jest utrzymany w stylu, który kojarzy mi się z albumem Beyoncé z 2013 roku. Moim zdaniem dobry wzór do naśladowania.
Na szczególną uwagę zasługują jednak akustyczne fragmenty oraz genialnie zestawione z nimi elektroniczne mixy, które sprawiają, że album wpisuje się w popularne trendy, zachowując przy tym dobry smak.

Zostając przy temacie niezwykle udanego tytułu, zwróćmy uwagę, że Måns jest takim kameleonem. Potrafi idealnie „wtopić się” wokalnie w muzyczne tło, bez względu na to czy jest to dance (jak w szybko wpadającym w ucho Whistleblower), czy szczera do bólu, piękna kompozycja, zamykająca album- Wrong Decision.

Zespół Månsa, producenci i songwriterzy zrobili naprawdę dobrą robotę. W tym albumie podoba mi się dosłownie wszystko. Ale za największe uznanie zasługuje wokal: główne partie Månsa, backi i chórki. Mowa o o piosence Happyland. Chciałbym ją usłyszeć na żywo z tekstem wykrzyczanym przez fanów, do których dumnie mogę się przyznać, że należę.

(Visited 30 times, 1 visits today)
Tagi: Last modified: 3 grudnia, 2016
Close