Jak się zakłada zespół metalowy? Czym jest metal? Czy wszyscy muzycy z tej branży to sataniści? Czy warto zamieniać hobby w pracę? O tym i o wielu innych rzeczach rozmawiałam z Krzysztofem Ponieważem – założycielem zespołu Gurthang. Już jutro ukaże się ich nowa płyta Ascension. Oto część pierwsza wywiadu, jutro – część druga, w której więcej o samym Gurthang!
Utwór promujący album Ascension
Weronika Rechul: W sieci funkcjonujesz jako Krzysztof, Krzysiek i A.Z.V. Jak się do Ciebie zwracać?
Krzysztof Ponieważ: Jeśli chodzi o Gurthang to A.Z.V.
WR: A co to znaczy? To jest to pytanie, na które nigdzie nie mogłam znaleźć odpowiedzi.
KP: Tak, bo to jest na tyle osobiste pytanie, że na nie nie udzielam odpowiedzi.
WR: Jak zacząłeś tworzyć muzykę? Nie o Gurthang mi chodzi.
KP:Jak byłem dzieckiem, to muzyką zaraził mnie mój ojciec. Słuchał dużo najróżniejszych zespołów. Ciężko je określić jednym gatunkiem. Powiedziałbym, że to jest taka muzyka z klasą. Słuchał dużo Pink Floydów, również muzyki elektronicznej pokroju Mike Oldfielda, Jean-Michel Jarre`a. No gdzieś tam, powiedzmy, mi się zakodowało, że muzyka to jest fajna rzecz. Potem przez lata podstawówki to człowiek miał trochę inny gust i słuchał głównie była to muzyka elektroniczna. Klubowej nawet. Ale od zawsze chciałem tworzyć muzykę. Samo słuchanie to było za mało. Chciałem pójść o krok dalej. Później jakoś, koło 15/16 lat może, mój kuzyn przeprowadzał się do Anglii i okazało się, że przewiezienie jego gitary kosztowało więcej niż kupienie nowej, więc oddał mi swoją starą. Zacząłem się bawić i po miesiącu, dwóch kupiłem elektryka i zacząłem myśleć o poważniejszym graniu, założeniu jakiegoś zespołu. I po kilku latach wyszło, że pojawił się Gurthang.
WR: Był inny zespół przed Gurthang?
KP: Było kilka pomniejszych, licealnych zespołów. Ale nic wartego uwagi. A! Jeszcze jedna rzecz była faktycznie. Zespół, od którego się w sumie zaczęła moja ambitna kariera,jeśli mogę tak to określić. To był zespół Cosmic Despair. Zespół, który założyłem całkowicie przez internet. Po prostu chciałem grać konkretny rodzaj muzyki, którego nikt z moich znajomych nie grał. Więc uznałem: „a dobra spróbujemy przez internet”. Tam właśnie poznałem Hermana i Samira, którzy później razem ze mną tworzyli Gurthang. Herman gra ze mną do tej pory, z Samirem już się niestety rozstaliśmy. To był nasz pierwszy ciężki, metalowy, poważny zespół. Wydaliśmy płytę w jakiejś rosyjskiej wytwórni, nawet w sporym nakładzie i to gdzieś tam się rozeszło, mniejszym echem, ale ktoś tam o tym słyszał. A później pojawił się Gurthang i to się bardzo szybko stało moim głównym, najważniejszym zespołem
WR:Wstydzisz się swoich pierwszych nagrań, muzyki, którą stworzyłeś?
KP: Oczywiście, że tak. Pierwszą muzykę stworzyłem w momencie, kiedy jeszcze nie umiałem jej robić, nie umiałem tak naprawdę za dobrze grać. Może nie to, że się wstydzę, ale to nie są rzeczy, które bym opublikował, bo one są strasznie podziemie. To się do niczego nie nadaje w zasadzie. Nie oszukuję się, pierwsze demo Gurthang to też nie jest muzyka zbyt wysokich lotów. W zasadzie pierwsza epka w 2011 roku, jeśli dobrze pamiętam, to dopiero jest coś wartego uwagi. Nie czuję potrzeby wznawiania poprzednich, ani gdziekolwiek je publikować. Po co to komu.
A.Z.V
WR:Czyli trochę wstydzisz się tego?
KP: Nie powiedziałbym, że wstydzę. Można gdzieś to dostrzec, jak ktoś się uprze. Dla mnie jest to ciekawe, widzę różnice, jak bardzo zmieniła się muzyka, którą tworzę. Na przestrzeni prawie tych 10 lat, bo w styczniu będzie już dziesięciolecie zespołu. To jest diametralna różnica, nie da się ukryć. Ta pierwsza muzyka, to tak jak mówię, nie było to zbyt ambitne… ani nawet warte uwagi.
WR: Twój solowy projekt jest nieco inny od Gurthang.
KP: Tak mam jeszcze solowy projekt, taka muzyka z pogranicza country, bluesa. Jestem też muzykiem w zespole poznańskim Beyond Life, o którym w zasadzie, ciężko powiedzieć, co to jest. Zawsze mówię, że gramy jazz, bo tam jest dużo improwizacji, choć z jazzem to nie ma zbyt wiele wspólnego. To jest muzyka pełna eksperymentów, masa elektroniki trochę industriala, jest też trochę metalu, ambientu. Więc tak, jeśli chodzi o najcięższą odmianę metalu, to faktycznie Gurthang jest tym jedynym zespołem, w którym się tak udzielam.
WR: Jak rozdzielasz pracę w korpo i muzykę?
KP: To trochę wymuszają realia tego kraju. W Polsce ludzi, którzy się utrzymują z grania, jest tak naprawdę garstka, to jest elita. A jeśli popatrzysz po większości tych podziemnych zespołów, to się okazuje, że ci wszyscy ludzie mają tak naprawdę normalne życie, normalne prace. Nie jest tak, że oni wstają rano i mają corpse paint na twarzy i tak wygląda ich dzień. Nie, normalnie pracują na etatach w biurach. No z czegoś trzeba żyć. Fajnie jest coś włożyć do garnka, prawda? A tym bardziej, że ja nigdy nie patrzyłem na zespół pod kątem zarobkowym. To nigdy nie miała być dla mnie kariera, to nie miała być praca. To miało być hobby, tylko zostało daleko posunięte, ale to nie jest coś, z czego ja bym się utrzymywał. Jeżeli miałbym taką możliwość, to bym się pewnie nie zastanawiał, aczkolwiek mam świadomość, że to nie jest proste w tym kraju.
WR:Mówisz, że chciałbyś, ale nie bałbyś się, że stałoby się to Twoim obowiązkiem?
KP: Jasne, że tak. Jeśli patrzymy po muzykach, to często są to ludzie, którzy są 365 dni w roku w trasie. To są ludzie, którzy ciężko przeżywają, człowiek jest osobą społeczną, a spędzenie całego życia w autobusie, od występu do występu nie jest łatwe. Też nie oszukujmy się, kiedy masz świadomość, że codziennie wieczorem musisz wyjść na scenę i zagrać dla iluś tam ludzi, dać z siebie te 100%, to też nie jest łatwe, bo każdy może mieć gorszy dzień, kiedy się źle czujesz, kiedy nie masz na nic ochoty. Ale nie, ty musisz tam wyjść i dać radę. Bo tak naprawdę to jest Twoje życie, to jest twoja praca, jeśli coś spierdzielisz, to się odbije potem na tym. Więc to też, może w jakiś sposób wpływać na psychikę, to nie brzmi jak coś prostego. Nie oszukujmy się, praca w korpo jest wygodna pod tym kątem, bo przychodzisz, 8h i z głowy. Nie musisz występować przed ludźmi, nie w takiej formie przynajmniej. Możesz wziąć urlop w pracy. Tam nie bardzo, bo to jest od razu strata pieniędzy.
WR: Zawsze można wyjechać na rok na Islandię.
KP: Tak, zaszyć się w domku w górach, nagrać płytę.
Ciąg dalszy nastąpi…
Tutaj możecie kupić najnowsze wydanie od Gurthang:https://smarturl.it/gurthangascension