Stare przysłowie mówi, że ze szczytu wszystkie drogi wiodą w dół. Ale choć jesienią 2016 roku Dawid Podsiadło był na szczycie – z dwiema diamentowymi płytami w dorobku, całym wagonem nagród i wyprzedaną wielką trasą koncertową – ani myślał schodzić.
Choć złota zasada mówi, że w zwycięskiej drużynie nie dokonuje się zmian, Podsiadło zrezygnował tym razem ze współpracy z Bogdanem Kondrackim, producentem jego dotychczasowych nagrań. Zaryzykował, ale powierzył swój los w ręce innego wybitnego fachowca – Bartosz Dziedzic stoi bowiem za sukcesami albumów Granda Moniki Brodki i Składam się z ciągłych powtórzeń Artura Rojka.
Na początku naszej współpracy Bartek powiedział, że chciałby zrobić przebojową płytę. Twierdził, że bardziej zaskakujące będzie, jeśli zrobię kilka przyjemnych, chwytliwych piosenek, niż gdybym próbował sił w muzyce alternatywnej. Ja też uznałem zrobienie dobrej popowej płyty za dużo większe wyzwanie i chciałem się z nim zmierzyć – mówi wokalista.
Wydany u progu wakacji singel Małomiasteczkowy, był dowodem na to, że poszukiwania Dawida i Bartka idą w dobrą stronę. Dynamiczny, taneczny numer nie mówił jednak wszystkiego o nowym materiale. Drugim singlem, zapowiadającym płytę jest utwór Nie ma fal – wypełniony po brzegi wibrującymi syntezatorami, przeplatającymi się nawzajem instrumentami perkusyjnymi oraz mocnym i poruszającym wokalem Dawida.