Adi Nowak, to nazwisko od niedawna odbija się coraz głośniejszym echem w świecie polskiego rapu. Poznaniak jest na tyle oryginalny, że ewidentnie wychodzi przed szereg ze swoją twórczością.
10 listopada artysta wydał nowy krążek o nazwie Ćvir. Jest to drugi album wydany przez artystę pod szyldem wytwórni Asfalt Records, która w ostatnim czasie wzięła pod swoje skrzydła kilku młodych muzyków niosących rapowej scenie nową energię. O raperze zrobiło się bardzo głośno niespełna rok temu za sprawą numeru Idiotko Moja. Utwór pochodzi z albumu Nienajprawdziwsze. Kawałek w oszałamiającym tempie wybił się na tle innych dzieł Nowaka. Doczekał się nawet propsu wytwórni Quequality, która w 2017 jest na samym szczycie rapowej sceny.
Adi w świecie polskiego rapu jest postacią niespotykanie barwną. Jego numery wyróżnia nie tylko oryginalne flow, ale również dowcipne teksty, które pod warstwą żartu niosą ze sobą głębszą refleksję. Ćvir to współpraca rapera z jednym producentem o pseudonimie barvinsky. Myślę, że to jemu należą się największe ukłony za tę płytę. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy słuchacz rapu stanie się entuzjastą bitów zaprezentowanych przez producenta, bo przestają one pełnić funkcję jedynie podkładu muzycznego pod nawijkę rapera, a stanowią osobne, rozbudowane dzieło muzyczne. W mojej opinii taka tendencja jest bardzo pozytywnym zjawiskiem i wprowadza polski rap na wyższy poziom. W utworach zaprezentowanych na Ćvir usłyszymy przeróżne brzmienia – od dubstepu po pop. Producent zwinnie porusza się wśród brzmień lawirując między gatunkami z dużym wyczuciem.
Warstwa liryczna utworów Adiego to mocny zastrzyk ironii. Prawie wszystkie numery, zarówno te z teledyskiem jak i bez, są w serwisie YouTube dostępne wraz z tekstem. Myślę, że to dobre posunięcie, bo utwory są chwilami mocno skomplikowane i wymagają od słuchacza wyjątkowego zaangażowania. Artysta traktuje w kawałkach o relacjach damsko-męskich, swoim podejściu do życia i drodze, którą przeszedł. Wszystko zakamuflowane pokrętnymi metaforami.
Z dziesięciu numerów, które znalazły się na płycie, dwa zostały opatrzone obrazem. Trzeba przyznać, że w obu teledyskach wytworzono niepowtarzalny klimat. Jest to skutkiem wielkiej dbałości o szczegóły – kolory, światło, charakteryzacja – wszystko pozostaje na najwyższym poziomie. Oglądając teledyski bez dźwięku nie przypuszczałabym, że ilustują rapowy numer. Moją uwagę przykuł przede wszystkim teledysk do utworu Zohan. Tego typu wideo spodziewałabym się raczej po wykonawcy alternatywnego rocka, ale jak widać Adi Nowak lubi łamać stereotypy.
Moją szczególną sympatię zyskał utwór Mortimer – słodki numer o miłości. Bardzo lubię Adiego w takim wydaniu, a głos występującej w kawałku gościnnie Dianki dodaje mu jeszcze więcej uroku. To jedna z tych piosenek, które nie chcą wyjść z głowy i po przesłuchaniu chodzą za człowiekiem przez kolejne dni.
Adi Nowak na pewno nie jest dla każdego i nie na każdy nastrój, ale zdecydowanie jest dowodem na to, że warto być sobą i pozostawać wiernym swojemu stylowi. Artysta od kilku lat prezentuje słuchaczowi swoje ekscentryczne oblicze i myślę, że wreszcie doczekał się momentu, w którym zacznie zbierać plon swojej autentyczności. Robi się o nim coraz głośniej, a kolejne numery okazują się ciekawą podróżą w zakręcony świat Adiego. Rapowe wytwórnie mogą żałować, że Asfalt zgarnął im sprzed nosa takiego gracza.