Po ponad trzech latach Sam Smith powrócił z nowym albumem.
Sam Smith to jeden z najbardziej znanych artystów soulowych. Od momentu wydania debiutanckiego albumu In the lonely hour popularność artysty wciąż rośnie, o czym świadczą wyprzedające się koncerty i liczby odsłon na YouTube. Fani pokochali go za niezwykły ciepły głos, liryczne teksty i ogromną wrażliwość którą pokazał w hitach Stay with me czy Money on my mind. Nowy album wyczekiwany był z niecierpliwością, jednak jak przyznał sam artysta, przed nagraniem nowego materiału potrzebował przerwy.
The Thrill of It All z pewnością spełnił oczekiwania wiernych fanów. Album składa się głównie z utworów pełnych lirycznego smutku, co jest spowodowane osobistymi przeżyciami artysty. Właśnie dlatego ładunek emocjonalny zawarty w nowym albumie jest tak silny i przekonujący. W każdym kolejnym utworze słyszymy historię człowieka, który opowiada o swojej nieszczęśliwej miłości – momentami tylko ją wspomina, a kiedy indziej na nowo przeżywa ból.
Na pierwszym planie zawsze pozostaje głos artysty, instrumenty stanowią jedynie tło i uzupełnienie. Sam Smith do perfekcji opanował czarowanie i wzruszanie barwą głosu, nierzadko też zaskakując przejściami od niższych do wyższych rejestrów. Ciekawym urozmaiceniem jest wykorzystanie chóru gospel, szczególnie w Pray i Too Good at goodbyes. Tytułowy The thrill of it all zachwyca i chwyta za serce, podobnie jak HIM. Jednak już przy pierwszym przesłuchaniu uwagę przyciąga One last song. Utwór utrzymany jest w nieco szybszym tempie, co odróżnia go od pozostałych kompozycji. Mimo że głównym tematem nadal jest rozstanie i niespełniona miłość, to tutaj pojawia się także motyw akceptacji przeszłości.
The Thrill of It All z pewnością zadowoli fanów soulu i ciepłego brzmienia głosu Sama Smitha. Osoby preferujące inną stylistykę, po przesłuchaniu całego albumu, mogą poczuć jednak znużenie monotonią i podobieństwem utworów.