Po pięciu latach przerwy znów zawitali do Polski! Z okazji trasy promocyjnej najnowszej płyty “Dark Matters”, The Rasmus zagrało dwa koncerty: 12 listopada w Warszawie, a dwa dni później w Krakowie.
W warszawskim klubie “Stodoła” frekwencja zdecydowanie dopisała. Tłumy fanów zebrały się pod sceną, a przekrój ich wieku stanowił prawdziwy wachlarz. Nie da się bowiem ukryć, że Finowie podbijają swoją muzyką serca nie tylko młodych niewiast.
Zanim jednak charyzmatyczny wokalista wraz z resztą zespołu wkroczył na scenę, na zebranych czekały dwa inne zespoły będące supportem gwiazdy wieczoru. Pierwsi z nich — The Weyers to szwajcarski duet braci Adiego oraz Luka, którzy rozgrzali i porwali publikę do tańca. Nietypowe dźwięki połączone z klasyką rocka wybrzmiewały idealnie, z piosenki na piosenkę coraz przychylniej odbierane przez słuchaczy. Obaj bracia wykazali się charyzmą, talentem i nutką szaleństwa. Świetnie radzili sobie również z nawiązywaniem kontaktu z publicznością. W tej kwestii nieco gorzej wypadli niestety ich następcy — włoska formacja Klogr. Alternatywny metal, który wybrzmiewał w czasie ich występu, ostudził nieco zapał roztańczonej publiki. Kawałki były bardzo podobne do siebie i mocno wyczuć było w nich można dorobek Metalliki oraz pozostałych klasyków tego gatunku.
Zebrana publiczność nie zawiodła się jednak na głównej atrakcji tej nocy. Koncert rozpoczął się punktualnie i mimo promocji nowej płyty Finowie zaskoczyli wszystkich rozpoczynając swój występ starym kawałkiem “F-F-F-Faling”. Od pierwszych chwil, kiedy zabrzmiała muzyka, tłum oszalał. Wszyscy zebrani śpiewali razem z Laurim, a było co bo zespół zagrał zarówno wiele starych hitów, jak i nowości z “Dark Matters”. Ku uciesze usłyszeć można było więc “Guilty” oraz “No Fear”, po którym nastąpiła krótka przerwa. Głos zabrał wtedy Eero — basista zespołu, informując, że właśnie 12 listopada w Finlandii obchodzony jest dzień ojca. Tłum zgodnie odśpiewał zatem z nim “Happy Birthday” dla wszystkich tatusiów, po czym zespół wrócił do dalszego występu. W kolejnej części nie zabrakło smaczków z nowej płyty – “Paradise”, a także “Silver Night” z entuzjazmem zostały przyjęte przez fanów kapeli. W kolejnej przerwie głos znów zabrał basista, tym razem opowiadając żarty m.in. o ich przygodach z polską kelnerką nieznającą angielskiego. Nie zabrakło również zabawnych gierek słownych, na które cała sala wybuchała co rusz głośnym śmiechem. Prawdziwy szał nastąpił jednak w momencie, kiedy na scenie rozbrzmiały pierwsze nuty “First Day Of My Life” oraz “In The Shadows”, którym zespół zdecydował się zakończyć występ. Błagania, oklaski i tupanie tłumu zmusiły jednak zespół na powrót na scenę i tak tego wieczoru rozbrzmiały jeszcze dwa kolejne kawałki.
Zobacz całą setlistę z koncertu w Warszawie.
Podsumowując, pomimo pięciu lat przerwy zespół spisał się świetnie. Wokal Lauriego jest nadal mocny i świeży, kapela nawiązuje świetny kontakt z publicznością i z tego koncertu nie dało się nie wyjść niezadowolonym!