Dave Matthews Band jest formacją, na której wydawnictwa zawsze czekam z wypiekami na twarzy. Dlaczego? Od lat ta muzyka towarzyszy mi w życiu i ma duży wpływ na odkrywanie nowych dźwięków. Dave Matthews Band jest zespołem głównie koncertowym, ale mimo wszystko zawsze warto czekać na nowe utwory spod pióra Dave’a Matthews’a i spółki.
Już o północy 19 maja album pt.: ,,Walk Around The Moon” ujrzał „światło dzienne” i można było odsłuchać świeżej muzyki choćby w serwisach streamingowych. Ale zanim przyjrzymy się całości materiału, chciałbym przybliżyć piosenki które zostały udostępnione jeszcze przed premierą.
Pierwszym numerem, jaki zespół udostępnił na swoim profilu był „Madman’s Eyes”, który był jednocześnie zapowiedzią albumu. Dla fana, za którego się uważam jest to duża sprawa – emocje oraz oczekiwania narastały już od pierwszego odsłuchania. Muszę powiedzieć, że to mocniejszy punkt na liście utworów z płyty. Energia i metafizyka jaka się udziela z tego utworu przywołała mi album „Before These Crowded Streets” z 1998 r. i utwór „Last Stop”, który wykonywany jest w podobnym klimacie, oparty na orientalnej skali i trzeba przyznać że zespół lubi bawić się tą stylistyką, która raz na jakiś czas wraca. Jednym słowem czuć ogień! Cudowne synkopy perkusji w refrenie! Jestem bardzo ciekaw jak rozbudują ten numer na koncertach.
Później dostaliśmy „Monsters”, w brzmieniu dosyć mroczną i oniryczną balladę, traktującą o naszych demonach, ale z drugiej strony trzeba przyznać, że jest w niej coś pokrzepiającego.
Po tych dwóch kompozycjach miałem pewien pogląd na to jak mogłaby brzmieć nowa płyta, byłem bardzo pozytywnie zaskoczony. Ale zanim nastąpiła premiera dostaliśmy jeszcze jeden przedpremierowy utwór tytułowy, który był w zupełnie odmiennym klimacie. Z pogranicza bluesa, pozytywne świeże granie, no i ten refren niezwykle smaczny, świetne przesunięcie w jego połowie.
Podsumowując: można odpłynąć przy tej piosence.
W tym momencie mogę powiedzieć parę słów o samej płycie. W chwili pisania tej recenzji już jestem po kilkunastu przesłuchaniach i chciałbym się podzielić przemyśleniami. Mam nadzieję, że nie skłamię jeśli powiem, że album jest dość eklektyczny. Na początku trochę się zdziwiłem bo zabrzmiało to bardzo zróżnicowanie i nawet nie kleiło mi się ze sobą. Wg mojej opinii nie jest i nie będzie to najlepsza płyta Dave Matthews Band. Porównując z ostatnimi płytami bardziej oczarowała mnie „Away From the World”, czuję że poziom jest podobny do „Come Tomorrow” aczkolwiek wiem, że będę dopiero odkrywać tę muzykę i wiele się może zmienić.
Jeśli chodzi o inne utwory: mamy tu bardzo ładnie skrojoną balladę „It Could Happen” bardzo przyjemnie się jej słucha, czy numer z rockowym zacięciem „The Only Thing” – nie obyło się bez Dave’owego falsetu.
Można tu znaleźć także nawiązania do klasycznych jazzowych numerów z dawnych lat jak w numerze ,,The Ocean and the Butterfly”, znajdzie też się piosenka, która jest zdecydowanie bliżej country jak w „All You Wanted Was Tomorrow” i są to utwory które akceptuję, ale chcę dać im trochę czasu na „dotarcie”. Podobny problem mam z ,,After Everything”. Początek utworu jest świetny, słychać to szaleństwo i moc, ale nie czuję koncepcji tego utworu, tu z kolei czuję inspirację muzyką gospel.
Natomiast miło było usłyszeć na tej płycie takie kawałki jak „Break Free”, czyli numer grany na koncertach przez lata – i w końcu pojawił się na studyjnym krążku. Jest to bardzo ciekawy riff i podoba mi się ten klimat.
Ostatnią piosenką na płycie jest „Singing From the Windows” i ten wybór mnie bardzo ucieszył. Ten numer został napisany z myślą o pandemii i pokochałem ten utwór od pierwszego usłyszenia. Jest świetnym zwieńczeniem płyty i jest naprawdę poruszający.
Mogę powiedzieć że ten krążek jest bardziej przystępny od poprzednich wydawnictw zespołu i jest przyjemny w odbiorze. Mam tu piosenki które naprawdę doceniam i są świetne, a także takie które według mojej opinii nic specjalnego mi nie robią.
Mimo to, że nie jest to TOP wśród albumów Dave Matthews Band znajdziemy tu sporo ciekawych kompozycji i będę do niego wracał.