Monika Brodka jest kolejną polską wykonawczynią, która została zaproszona do wzięcia udziału w projekcie MTV Unplugged. Nikomu chyba nie trzeba tłumaczyć, na czym polega ten koncert, gdyż już sama nazwa nasuwa nam myśl, że ma być bez prądu. Nie znaczy to, że artyści są bez emocji czy nudni. Wręcz przeciwnie, dzięki takim wydarzeniom możemy poznać nowe odsłony, znanych z płyt utworów.
Brodka zaprasza do swojego świata, w którym odnaleźć można tak wiele różnych skarbów.
Nie boję się użyć tego słowa, ten koncert to nie zwykłe wydarzenie, a misterium dźwięku i emocji.
Monika sprawia, że człowiek doświadcza mitycznego niemal katharsis.
Całe „przedstawienie” rozpoczyna się od Can’t Wait For War. W zmienionej wersji brzmi lepiej niż na płycie. Potem otrzymujemy Horses, który chyba uległ najmniejszej metamorfozie. Owszem brzmi delikatniej, spokojniej ale jednak bardzo podobnie jak na krążku.
Przed piosenką Funeral artystka zwraca się do widowni. Informuje jak bardzo cieszy się, że została zaproszona do projektu MTV Unplugged. I po chwili słyszymy pierwsze dźwięki Pogrzebu. Przyznam się, że ten utwór brzmi tak złowrogo, a Brodka niczym wiedźma rzuca swoimi wokalizami jakieś magiczne zaklęcie lub co gorsza klątwę.
Pierwsze zaskoczenie otrzymujemy w postaci K.O. Dostajemy po twarzy od wokalistki, gdyż ta piosenka przeszła prawdziwą metamorfozę. Po wysłuchaniu numeru faktycznie zostajemy pokonani przed czasem. A przecież ten magiczny wieczór jeszcze się nie kończy. Jeszcze tak wiele magicznych momentów przed słuchaczem.
Varsovie to piosenka, która promowała całe wydawnictwo. Dzięki niej mogliśmy wyobrazić sobie jak wielkie zmiany zajdą w standardowych wersjach utworów dostępnych na płytach.
Jak to bywa w przypadku koncertów MTV Unplugged na scenę zapraszani są goście, którzy wspólnie wykonują jakieś piosenki. Tak jest i tym razem. Krzysztof Zalewski jest obecny z Brodką cały czas, gdyż jest jednym z muzyków, a także wspiera ją w chórkach.
Artyści wykonują razem piosenkę Syberia. Akustyczna, miła dla ucha. Pięknie zaśpiewana na dwa głosy. Z pewnością robi się słuchaczowi ciepło na sercu.
Drugim gościem jest wyskakujący z lodówki Dawid Podsiadło. I tym razem pojawił się na scenie, zaśpiewał i zniknął. Nie można odmówić mu wyjątkowej barwy, zmysłu muzycznego i talentu.
Brodka i Podsiadło tworzą piękny duet w kompozycji Santa Muerte. Jest folkowo, zmysłowo, pięknie. W tle pobrzmiewają skrzypce, akustyczne gitary przygrywają w rytm muzyki.
W setliście uwzględniony został jeden cover. Numer Nirvany – Heart-Shaped Box brzmi zupełnie inaczej. Monika włożyło w ten kawałek całe swoje serce. Gdyby ktoś nie znał tej piosenki mógłby pomyśleć, że to jej własna kompozycja.
Ale tak naprawdę prawdziwa perełka czeka na nas na samym końcu. To co muzycy zrobili z utworem Ten, który znamy z debiutanckiego krążka zasługuje w pełni na pochwały. Piosenka ta stała niemal trip – hopowym hymnem, z jazzowymi przerywnikami. Dostajemy prawdziwą paletę dźwięków, szaleństwo, krzyk rozpaczy. Misterium na koniec zyskuje złowrogi charakter. Człowiek czuje się jakby przekroczył próg piekła. Dźwięki te atakują słuchacza z każdej strony, by po kilku chwilach pozostawić z rozszarpanym sercem.
Monika Brodka to artystka, która przeszła olbrzymią metamorfozę. Młoda, zagubiona dziewczyna, która wygrała „Idola” stała się świadomą, pewną siebie artystką, która swoją muzyką zaskakuje, zmusza słuchacza do myślenia. MTV Unplugged jest zapisem tego, co drzemie w głębi serca artystki. To jakby zapis jej EKG. Na płycie tej słychać każdy szmer, każde westchnienie, każdy wdech i wydech. Ten album to powrót do historii Alicji w Krainie Czarów. Z tą różnicą, że bohaterka ma na imię Monika i nie goni królika ale to ona zaprasza do swego szalonego, pięknego świata.