Wczorajsza noc przejdzie do historii. W hollywoodzkim Dolby Theatre odbyła się 87. ceremonia rozdania Oscarów. Spektakularny sukces polskiego kina, wiele statuetek dla osławionego „Grand Budapest Hotel”, a do tego niepowtarzalna rewia mody aktorów i celebrytów – obecni w Stanach Zjednoczonych i telewidzowie na długo zapamiętają uroczystą galę. Skupmy się jednak na najważniejszych dla naszego portalu nagrodach muzycznych.
Najwięcej kontrowersji, jak zawsze, wzbudziła kategoria „najlepsza ścieżka dźwiękowa”. Nie jesteśmy zaskoczeni wyborem Alexandra Desplata, kompozytora muzyki do filmu „Grand Budapest Hotel”. Używając niecodziennych, etnicznych instrumentów, Francuz odszedł od standardowego, powielanego schematu, w którym główną rolę odgrywają monumentalne orkiestry. Zasłużona statuetka.
Najlepszą piosenką okazała się być kompozycja „Glory” z filmu „Selma”. Przejmujący, soulowy utwór stworzył John Legend we współpracy z Commonem. I tu nie było niespodzianki – para artystów za swoją pracę otrzymała już prestiżową Grammy.
Za najciekawszy uznano montaż dźwięku ze „Snajpera„. Nie sposób nie zgodzić się z członkami jury – produkcja, która w polskich kinach pojawiła się zaledwie kilka dni temu, odznacza się wyjątkowym zgraniem obrazu z muzyką.
A sam dźwięk najlepiej wyszedł twórcom filmu „Whiplash”. Poruszająca, ale dość smutna historia o początkach młodego instrumentalisty musiała być uzupełniona przemyślanym muzycznym tłem.
Zgadzacie się z werdyktem Akademii?